W maju ukazały się pierwsze zdjęcia Someday - najnowszych "perfum" sygnowanych nazwiskiem Justina Biebera. Wkrótce po ukazaniu się informacji prasowej w sieci nastąpił swoisty wysyp negatywnych komentarzy pod adresem twórców zapachu. Kontrowersje wzbudził flakon Someday, którego podobieństwo do Loli Marc’a Jacobs’a było tak uderzające, że larum podniosły nie tylko fanki piosenkarza, ale także ludzie na co dzień nie wykazujący zainteresowania tematyką perfum.
Daisy i jej siostra Lola
Co roku na rynku pojawia się kilkaset (sic!) nowości zapachowych. Jednak tylko nielicznym udaje się podbić gusta tzw. mainstream’u i co za tym idzie, pozostać w ofercie perfumerii na dłużej. Niezwykle ważną (choć nie najważniejszą) rolę odgrywa w tym kontekście flakonu zapachu. To od jego wyglądu bardzo często zależy, czy potencjalny klient zwróci na niego uwagę.
Powstała w 2009 roku Lola przejęła po swej siostrze schedę w postaci figlarnego korka w kształcie kwiatka. Podobnie jak w przypadku Daisy, koncept okazał się strzałem w dziesiątkę. Pochodzący z portfolio koncernu Coty zapach z miejsca podbił serca kobiet. Plastikowy korek Loli od początku wzbudzał skrajne emocje: od zachwytu po obrzydzenie, stając się tym samym jedną z głównych przyczyn jego spektakularnego sukcesu sprzedażowego.
Mówcie, co chcecie
Ze względu na uderzające podobieństwo flakonu Someday do Loli oraz wynikające z tego tytułu kontrowersje, zaniepokojeni przedstawiciele firmy Coty poprosili Marc'a Jacobs'a o zajęcie stanowiska w tej sprawie. W wywiadzie dla magazynu WWD projektant powiedział:
"We just had a conversation about it. Coty said, "Do we sue them?" and I said, "You know what? Let everyone else say what they want." I received Google [Alerts] about people saying it was derivative. We're not going to do anything about it."
W rezultacie Coty nie podał producenta perfum Someday do sądu. Inaczej zakończyła się natomiast sprawa zapachu Lolavie sygnowanego nazwiskiem Jennifer Aniston. Przeszło roku temu, tuż przed premierą zapachu, ze względu na naciski ze strony przedstawicieli koncernu Coty aktorka zdecydowała się na zmianę jego nazwy. Powodem roszczeń było zbytnie podobieństwo Lolavie do nazwy Lola...I gdzie tu logika?
Wygląd plakatu po zmianie nazwy
Szczyt bezczelności
Nie ma dla mnie żadnego znaczenia fakt, że plastikowy korek Someday składa się z płatków serc, a nie jak w przypadku Loli, z płatków róży. Zawieszki (pieprzone charmsy !) w kształcie serca i klucza (tandeta do potęgi n - tej) również nie robią na mnie wrażenia. Someday to zwyczajny plagiat. Serwowanie go fankom to szczyt bezczelności, zwłaszcza że będący aktualnie u szczytu swej popularności Bieber bez problemu sprzedałby każdy zapach, nawet gdyby jego flakon swym wyglądem przypominał przysłowiowe g_ _ _ _ _. Chociażby z tego względu kopiowanie Loli było w tym przypadku bezzasadne.
Z szumu powstałego wokół zapachów Someday i Lola ostatecznie skorzystały obie strony, przy czym Lola wyszła na tym lepiej: prócz dodatkowej, bezpłatnej reklamy zyskała również rzeszę nowych fanek.