Jak zostać lanserem?

sobota, 1 marca 2014    0    Lifestyle

Jak zostać lanserem?

Bycie warszawskim lanserem wymaga poświęceń. Wbrew pozorom to ciężka harówka. Zajęcie nie dla każdego. Lanserem nie zostaje się bowiem z dnia na dzień. To proces, który trwa latami. Trzeba się do tego odpowiednio przygotować.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że poniższy tekst powstał w oparciu o:

Najczęściej to ludzie po 35. roku życia, pracujący w korporacjach na szczeblach menagerskich lub właściciele firm. Z racji tego, że większość z nich to mężczyźni, przykłady będą dotyczyły przede wszystkim płci brzydkiej. Ufam, iż dzięki temu tekst będzie o wiele ciekawszy. O ile bowiem upodobanie kobiet do lansu jest oczywiste i nie podlega dyskusji, o tyle w przypadku mężczyzn już niekoniecznie.

Jak zostać lanserem?

  1. Wykształcenie
  2. Doświadczenie zawodowe
  3. Korporacja
  4. Zarobki
  5. Stanowisko
  6. Studia MBA
  7. Własna firma

Wykształcenie

Jeśli chcesz zostać lanserem, zacznij się do tego przygotowywać już w liceum. Zdobądź wiedzę na temat tego, w jakim mieście i na jakiej uczelni powinieneś studiować. 1/3 najzamożniejszych Polaków mieszka w województwie mazowieckim. Będziesz musiał zatem wyrwać się z dziury, w której mieszkasz, zaopatrzyć się w słoiki z jedzeniem na kilkanaście miesięcy i wyjechać do Warszawy - epicentrum lanserstwa w Polsce. To tutaj poznasz najwięcej ludzi o zbliżonych ambicjach do Twoich. Jeśli nie jesteś na tyle inteligentny, żeby dostać się na studia dzienne na najbardziej prestiżowy Uniwersytet Warszawski (ewentualnie SGH), wybierz jedną z dwóch najbardziej lanserskich uczelni prywatnych: Koźmińskiego lub Łazarskiego (ew. SWPS - jeśli chcesz poznać ładne dziewczyny). Studiowanie na tych uczelniach nie należy do zbyt trudnych rzeczy. Poza tym ma dodatkowe zalety:

  • spotkasz tam wielu ludzi z tzw. dobrych rodzin. Zawód-syn (bo o nich tutaj mowa) pokażą ci lepszy świat. Dołączając do nich nie tylko awansujesz społecznie i nauczysz się nowych rzeczy, ale również skorzystasz na tym w przyszłości. Tacy ludzie zawsze trzymają się bowiem razem.
  • zawsze będziesz mógł powiedzieć, że jesteś bardzo zaradny, bo sam zapłaciłeś za studia. Jeśli przeniesiesz się na zaoczne, dodatkowo będziesz mógł szczycić się tym że nie marnowałeś czasu na studiach dziennych jak te lamusy z UW, tylko studiowałeś zaocznie, żeby w tygodniu móc pracować.

Koniec końców i tak nikt nie będzie patrzył na to, jakie i gdzie ukończyłeś studia. To warunek konieczny, ale niewystarczający. Najważniejsze będzie doświadczenie.


Doświadczenie zawodowe

Im szybciej zaczniesz pracować i im więcej się nauczysz, tym większe będą Twoje szanse na uzyskanie pracy w korporacji - istnej fabryce lanserów. Zapomnij o pracy w restauracji lub za granicą na zmywaku - żaden z tego prestiż.


Korporacja

Żeby zostać lanserem, musisz pracować w odpowiednim miejscu. Jeśli nie uda ci się zdobyć pracy w tzw. wielkiej czwórce (Deloitte, PricewaterhouseCoopers, Ernst & Young i KPMG), na myśl o której podnieca się większość lanserów, pomyśl o zdobyciu pracy w znanej korporacji międzynarodowej. Najlepiej, gdybyś zahaczył się w jakiejś Coca-Coli, Procterze, Nestle czy L’Orealu. To umożliwi ci lepszy start. I większe zarobki.


Zarobki

Dobre zarobki to podstawa. Średnia krajowa to 3 896 zł brutto (dane za 2012 rok według GUS). Żeby zostać lanserem, musisz zarabiać więcej. Może to być trochę problematyczne, ponieważ Polska to biedny kraj, w którym 2/3 Polaków zarabia mniej niż rzeczona średnia, ale dla ciebie nie powinno to stanowić problemu. W końcu marzenia są po to, by je spełniać, prawda? Weź się zatem do roboty i zrób wszystko, by przekroczyć ten próg. Jeśli ci się to uda, dołączysz do elitarnej grupy 2 mln Polaków o dochodzie miesięcznym brutto między 3,7 a 7,1 tys. zł (dane KPMG za 2012 rok), których stać na cokolwiek więcej niż chleb z masłem.

Jednak przekroczenie średniej krajowej to dopiero początek. Jeśli nie chcesz być uznany za przedstawiciela klasy „aspirującej do zamożności”, musisz zarabiać więcej. Według KPMG osobnik "zamożny" w polskich warunkach legitymuje się dochodem brutto w wysokości co najmniej 7128 zł (około 5000 zł netto). To co prawda niezbyt dużo*, ale w tak „rozwiniętym” kraju jak Polska to nie lada osiągniecie. Wystarczy wspomnieć, że zarabia tyle tylko 728.000 Polaków (bazując na oficjalnych danych, które nie obejmują szarej strefy).

*Dla przykładu - średnia miesięczna pensja Cypryjczyka to 2000 Euro. Przeciętny Cypryjczyk zarabia zatem więcej niż większość Polaków.

Najbardziej ambitnym polecam postarać się o:

  • płynne aktywa o wartości powyżej 1 mln dol.
  • oraz miesięczny dochód brutto powyżej 20 tys. zł

Od tej kwoty (za: KPMG) kończy się bowiem w Polsce "zamożność", a zaczyna „bogactwo". Dostanie się do tej grupy 50 tys. osób jest jednak bardzo trudne. Poza tym do bycia lanserem wystarczają znacznie mniejsze dochody.


Stanowisko

Jak już przepracujesz X miesięcy w znanej korporacji, postaraj się o awans. Chwalenie się tym, że pracujesz w Carlsbergu nie wystarczy. Musisz zadbać o stanowisko. Zrób wszystko, żeby zostać menegejrem - to robi spore wrażenie. Będziesz mógł opowiadać, że raportujesz (a raczej APOrtujesz) do samego CEO i że uczestniczysz w obradach zarządu. Kumple będą zielenieć z zazdrości, a kobiety zaczną padać ci do stóp (większość z nich się do tego nie przyzna, ale każda chciałaby móc powiedzieć: „mój mąż z zawodu jest menagejrem”). I nieważne, że będziesz zarabiał 7 brutto na etat podczas gdy twoi znajomi kontraktowcy na niższym stanowisku będą zarabiali 20.000 netto. Najważniejsze jest bowiem prestiżowe stanowisko. Dla niego powinieneś zrobić wszystko.

Jeśli będziesz miał problem z uzyskaniem awansu, postaraj się dowiedzieć, gdzie twój szef chodzi grać w golfa. Zapisz się tam i udawaj, że pasjonuje cię ten sport. Jeśli dobrze to rozegrasz, zyskasz sobie sympatię, która później - na zasadzie znajomości - zaowocuje awansem. Wraz z nim dostąpisz różnych zaszczytów. Poza możliwością wywyższania się i zachowywania jak Wielki Pan, otrzymasz własną sekretarkę. Od tej pory to ona będzie cię umawiać na spotkania z twoimi kolegami z pracy, których nagle przestaniesz zauważać i którym przestaniesz mówić „cześć”. W tym czasie ty będziesz trenował w swoim nowym gabinecie grę w golfa.

Poza własną sekretarką otrzymasz również:

  • samochód służbowy

Najlepszy na świecie (bo nie trzeba za niego płacić). Jeśli dobrze pójdzie, nie otrzymasz przysłowiowej krowy (jak np. Renault Megane), ale jakąś przyzwoitę Toyotę. Niezbyt lanserską, ale na początek wystarczy. Jej cena wyjściowa to 160.000 zł, ale Ty będziesz się nim chwalił na fejsie i mówił, że "wygląda tylko na 100.000”.

Jeśli odbije ci tzw. sodówka (a pewnie tak będzie) i przyjdzie ci do głowy robić wrażenie na nowo poznanej kobiecie twoim (nie twoim) samochodem, uważaj. Kobiety z Warszawy są przebiegłe i w imię własnego dobra szybko sprawdzą, czy mówisz prawdę. Jeśli wyjdzie na jaw, że kłamiesz, nici z podrywu. Wówczas będzie ci musiała wystarczyć satysfakcja z posiadania samochodu, o którym twoi kumple mogą tylko pomarzyć.

PS Aha - i najlepiej, żebyś wyjeżdżając po pracy na lans wyjął z samochodu te marynarki i koszule, które wiszą na tym śmiesznym wieszaku z tyłu fotela - inaczej od razu się zdemaskujesz, żeś korporacyjny szczur.

  • kartę American Express

Na wydatki korporacyjne, np. lunche z klientami. Będziesz mógł chodzić do najbardziej lanserskich restauracji i wydawać nie swoje pieniądze. Nabierzesz obycia - poznasz smaki i potrawy, jakich sam byś nigdy w życiu nie zamówił (z oszczędności). Na koniec poprosisz o fakturę i nie zostawisz napiwku (nie będziesz przecież płacił kelnerce z własnych pieniędzy!)

W międzyczasie postarasz się o złotą kartę kredytową i będziesz nią szpanował, ile wlezie. To nic, że taką kartę może mieć każdy, kto zarabia około 4.000 brutto. Jak ustaliliśmy - większość Polaków zarabia mniej, więc nawet nie wiedzą oni, jak niewiele potrzeba do szczęście. Lansując się uważaj na to, by nie poniosła cię ułańska fantazja - możesz trafić na inteligentną kobietę, która nie uwierzy w bajeczkę o tym, że istnieją kluby, do których można wejść tylko ze złotą kartą kredytową. Takie rzeczy tylko na prowincji.


Studia MBA

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Prędzej czy później nadejdzie więc moment, w którym znowu będziesz chciał awansować. A i dotychczasowa pensja przestanie ci wystarczać. I wtedy zaczniesz myśleć o MBA. W korporacjach to bowiem gwarant podwyższenia statusu. Posiadając ten tytuł będziesz mógł go wpisać na linkedin.com, w tym samym polu, co imię i nazwisko - tak, żeby wszyscy od razu wiedzieli, z jak ważną personą mają do czynienia. Poza tym Jak Kowalski brzmi i wygląda gorzej niż Jan Kowalski MBA, prawda?

Zanim jednak dostaniesz upragnioną podwyżkę, będziesz musiał się trochę namęczyć. Jako że nie będzie cię stać na samodzielne opłacenie studiów MBA (14 tys. Euro za 2 lata), będziesz musiał znaleźć sponsora. Najpewniej zostanie nim obecny pracodawca, który w zamian za tę przysługę podpisze z tobą lojalkę zobowiązującą cię do gnicia w tej samej korporacji przez kolejnych parę lat po uzyskaniu tytułu.

Post factum dowiesz się, że polskie studia MBA są nic nie warte. Że prowadzący zajęcia nigdy nie prowadzili własnej firmy i pojęcie o biznesie mają zerowe a większość studentów to wątpliwej maści specjaliści, którzy z biznesem mają tyle wspólnego co nic.

I choć to tajemnica poliszynela, nigdy nie powiesz tego w towarzystwie. Na rozmowie rekrutacyjnej zresztą też. Nie chcesz bowiem wyjść na idiotę. Popsułbyś tylko swój misternie budowany wizerunek profesjonalisty.


Własna firma

Jeśli kariera w korporacji ci nie wyjdzie, zawsze możesz udawać biznesmena. Wystarczy założyć spółkę z o.o. i wyrobić sobie wizytówki z napisem prezes. To robi wrażenie. I nieważne, że firma będzie istnieć tylko na papierze. I tak większość się nie zorientuje, że to pic na wodę. W końcu komu przyjdzie do głowy, by wejść na stronę ktokogo.pl, żeby sprawdzić, ile w tym prawdy?

Możesz również założyć firmę-widmo i postarać się o dofinansowanie z UE. Będziesz mógł nazywać siebie biznesmenem a swoją marną firmę przedsiębiorstwem. I będziesz kimś.


Przestrzeganie wszystkich wyżej wymienionych wytycznych pozwoli ci z wielkim prawdopodobieństwem zostać lanserem nim osiągniesz 35 lat. Wówczas dołączysz do bardzo zhomogenizowanej grupy, której przedstawiciele:

  • pochodzą z tzw. prowincji
  • mieszkają w Warszawie
  • pracują w korporacjach na szczeblu managerskim
  • lub prowadzą własną (fikcyjną lub realną) firmę

Jesteś menagejrem w dużej, międzynarodowej korporacji. Świat przed tobą stoi otworem. Czas na zmiany. Prestiż i zarobki to bowiem dopiero początek. Teraz powinieneś zorientować się, gdzie bywać, gdzie robić zakupy, jak się ubierać i co robić w wolnym czasie. Inaczej z lansowania się nici. Lans to bowiem nie tylko styl bycia. To również styl życia.

Część II już niebawem.

Lubicie lanserów? Może znacie jakichś przedstawicieli tego osobliwego gatunku? Dajcie znać!

Podobał Ci się ten artykuł?

Jeśli tak, to zapisz się do mojego newslettera, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach o perfumach i nie tylko. Nikomu nie ujawnię Twojego adresu!