Każdego roku na rynku pojawia się kilkaset nowości zapachowych, z których tylko nieliczne zdobywają popularność w stopniu gwarantującym jego regularną produkcję i stałą obecność na perfumeryjnych półkach. Z upływem lat zyskują one status klasyków.
Zapach Flower by KENZO istnieje na rynku od ponad 10-ciu lat. Mimo że w tym czasie powstało kilkanaście innych zapachów, to właśnie „maki” do dziś pozostają najlepiej sprzedającym się zapachem z portfolio tej japońskiej marki. Rocznica, jaką w ubiegłym roku obchodziły "maki", stworzyła idealną okazję do stworzenia nowego flakonu.
Butelki wielorazowego użytku, do których specjalne saszetki z wkładami zaprojektowała francuska manufaktura Cofatech (dotychczas współpracująca z takimi markami jak Lolita Lempicka, Bvlgari czy JOOP), pojawiły się tylko w kilku wybranych perfumeriach w Polsce. Zastanawiam się, dlaczego firma Diparlux postanowiła ograniczyć dystrybucję tego produktu. Podejrzewam, że powodem takiego stanu rzeczy jest chęć sprawdzenia, jak na ową ekologiczną nowość KENZO zareagują Polacy. Wcale mnie to nie dziwi- w końcu wiadomo nie od dziś, że upodobania zapachowe (i nie tylko) naszych rodaków różnią się od upodobań chociażby Niemców czy Francuzów.
Pachnące źródełka
Prócz możliwości dokupienia wkładu do Flower by KENZO w formie saszetki, zaplanowano również stworzenie tzw. źródełek, czyli specjalnych punktów, w których można będzie uzupełnić pusty flakon od ręki.
Pomysł nie jest nowy. Samych tylko źródełek kultowego Angel’a jest w Polsce kilkanaście, nie mówiąc już o wymiennych wkładach do wszystkich zapachów, jakie ma w swojej stałej ofercie Thierry Mugler. Również w asortymencie Guerlain'a znaleźć można zapachy z wymiennymi wkładami (głównie klasyków, choć nie tylko). W porównaniu z nimi oferta KENZO wypada bardzo słabo.
Ekologia a biznes
Wprowadzenie na rynek nowej wersji flakonu Flower by KENZO pod pretekstem ograniczania zanieczyszczenia środowiska to świetny chwyt marketingowy, na który z pewnością złapią się ekologiczne maniaczki. Prawda jest jednak taka, że gdyby marka KENZO rzeczywiście przykładała tak wielką wagę do ochrony środowiska, już dawno przestałaby produkować swoje zapachy w "normalnych" flakonach. Tymczasem tego nie robi.
Działania proekologiczne kosztują. Nikomu nie muszę chyba przypominać, że KENZO nie jest żadną instytucją charytatywną, tylko normalną firmą, której celem jest nic innego jak generowanie zysku. W związku z tym, jak każda normalna firma robi wszystko, żeby zwiększyć sprzedaż swoich produktów. Dlatego też czynnik ekologiczny nigdy nie będzie dla niej priorytetem, co najwyżej jedynie ubocznym efektem strategii marketingowej.
Szczerze mówiąc, najbardziej z tego wszystkiego podoba mi się strona internetowa dedykowanana najnowszemu projektowi KENZO, która poza szczegółowymi informacjami dotyczącymi ekologicznego flakonu, zawiera również kilka ciekawych grafik, których część wykorzystałam w niniejszym tekście.
Źródło: www.kenzoparfums.com