Moje spotkanie z Edytą Górniak, cz.3: refleksje

czwartek, 26 lipca 2012    0    Lifestyle

Moje spotkanie z Edytą Górniak, cz.3: refleksje

Pewnie znacie ten stan: marzycie o czymś i staracie się, by to osiągnąć. A gdy pewnego dnia dowiadujecie się, że Wasze marzenie się spełni, nie możecie uwierzyć w swoje własne szczęście. Tak było również w moim przypadku.

Pisałam Wam już wcześniej, że o spotkaniu z Edytą Górniak marzyłam od dawna. Nie przypuszczałam jednak, że tak szybko uda mi się je spełnić. Konkurs, wyłonienie zwycięzcy, wyjazd do Kielc, koncert, spotkanie z piosenkarką... wszystko to wydarzyło się tak szybko i spadło na mnie tak nieoczekiwanie, że czas na jakiekolwiek refleksje miałam dopiero po powrocie do Warszawy. A było tego niemało...

Należę do tych osób, które wyznają zasadę: "jesteś kowalem własnego losu" lub, jak wolicie: "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz". Zgodnie z tą zasadą uważam, że w życiu można osiągnąć wszystko to, o czym się tylko zamarzy. Wystarczą tylko: wiara we własne możliwości i chęć, by te marzenia zrealizować. Bo marzenia mają wszyscy, ale za ich spełnianie biorą się tylko nieliczni. Kiedy zatem na fanpejdżu Edyty pojawiła się informacja o organizowanym przez nią konkursie, pomyślałam: teraz albo nigdy ;-) I udało się :-)

Pewnie najbardziej interesuje Was to, co sądzę o Edycie :-)

Dotychczas słyszałam i czytałam wiele nagatywnych opinii na jej temat. Rozkapryszona, histeryczka, nie ma do siebie dystansu – to najczęściej pojawiające się określenia, z jakimi można się spotkać w mediach. Tymczasem artystka jest zupełnie inna: miła, sympatyczna, uśmiechnięta, bardzo emocjonalna. I bardzo otwarta. Nie jest też tak, że utrudnia do siebie dostęp, wręcz przeciwnie. Po koncercie w Kielcach przeszło godzinę rozmawiała ze wszystkimi swoimi fanami. Część z nich znała nie tylko z widzenia, ale również z imienia i rozmawiała z nimi jak ze swoimi znajomymi. Absolutnie nie sprawiała wrażenia znudzonej, zmęczonej czy zdenerwowanej. Każdy, kto chciał, mógł z nią sobie zrobić zdjęcie i poprosić o autograf.

Zawsze zastanawiało mnie skąd się to wszystkie bierze. Teraz już wiem – z typowej (nie tylko dla Polaków) zawiści. Edyta Górniak ma wystarczająco dużo cech, za które można jej nienawidzić: jest piękna, bogata, sławna. I szczęśliwa. Nic dziwnego zatem, że ludzie jej zazdroszczą i wypisują o niej brednie. Oczywiście w tym momencie można mi zarzucić to, że mój kontakt z Edytą był krótki i powierzchowny, ale powiedzmy sobie szczerze: kontakt wszystkich anonimowych krytyków artystki był najprawdopodobniej żaden, zatem moje zdanie jest tu o wiele bardziej wiarygodne ;-)

W trakcie wizyty w Kielcach udało mi się nieco bliżej poznać fanów Edyty. Z częścią z nich kontakt utrzymuję do dzisiaj, z czego największy z Szymonem (autorem pamiątkowego filmiku, o którym pisałam Wam w 2-giej części serii poświęconej Edycie), którego serdecznie z tego miejsca pozdrawiam : -)

Edyta Górniak Sabat Czarownic Kielce 2012

Edyta Górniak/ Sabat Czarownic Kielce 2012

Pisałam Wam już wcześniej, że miałam duży problem z tym, żeby normalnie porozmawiać z Edytą. Dziwi mnie to tym bardziej, że jestem osobą komunikatywną, która lubi rozmawiać i poznawać nowych ludzi. Dotychczas nie miałam żadnych problemów z nawiązywaniem kontaktu z osobami mniej lub bardziej znanymi. Z Edytą było inaczej. Wydaje mi się, że głównym problemem było dla mnie to, że nie miałam gotowego scenariusza rozmowy. Zazwyczaj w takich sytuacjach mam gotową listę pytań i rozmowa przebiega wedle schematu: pytanie –odpowiedź. W tym przypadku tak nie było, bo i specyfika spotkania była zupełnie inna. Mimo tego, że Edyta jest osobą, którą podziwiam i którą od dawna chciałam poznać, to fakt, że nie miałam czasu, żeby psychicznie przygotować się do tego spotkania (o tym, że wygrałam konkurs dowiedziałam się przecież na kilka h przed koncertem) bardzo mnie zestresował. Odebrało mi to możliwość powiedzenia Edycie kilku ważnych rzeczy, czego później bardzo żałowałam. Jestem jednak przekonana, że gdybym spotkała się z Edytą jeszcze kilka razy (tak jak jej pozostali fani), rozmawiałabym z nią już zupełnie inaczej (ach, ta habituacja bodźca ;-) Niemniej jednak jestem bardzo zadowolona z tego spotkania i bardzo się cieszę, że udało mi się poruszyć z Edytą temat wywiadu dotyczącego zapachów :-)

Tego dnia spełniło się nie tylko moje małe marzenie, ale również marzenie mojego przyjaciela. Zawsze planowałam, że kiedy już spotkam się z Edytą, poproszę ją o autograf lub specjalną dedykację dla Marcina. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że będę miała możliwość zrobienia czegoś lepszego - zainaugurowania spotkania, w którym będzie on mógł  uczestniczyć... Spełnianie swoich marzeń to naprawdę wspaniałe uczucie. Ale spełnianie marzeń innych – jeszcze lepsze.

Gdybym miała podsumować całą przygodę związaną z Edytą Górniak jednym zdaniem, to napisałabym, że wygrałam nie tylko marzenia, ale również nowych znajomych i wiarę w siebie. Bo wygranie spotkania z Edytą sprawiło, że poczułam, że mogę wszystko :-) Tego samego życzę również i Wam :-)

Buziaki,

Dorota

PS Czy Wam również udało się kiedyś zrealizować marzenie jakiejś bliskiej Wam osoby? Jeśli tak, to co to takiego było?

Podobał Ci się ten artykuł?

Jeśli tak, to zapisz się do mojego newslettera, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach o perfumach i nie tylko. Nikomu nie ujawnię Twojego adresu!