Medicavet – najlepsza przychodnia weterynaryjna w Warszawie

niedziela, 7 września 2014    0    Lifestyle

Medicavet – najlepsza przychodnia weterynaryjna w Warszawie

Najlepszy weterynarz w Warszawie? Medicavet! Uwielbiam tę przychodnię. Nie tylko dlatego, że uratowała życie mojego kota Lorda, ale również za to, jak wygląda i jak... pachnie.

Choroba Lorda

Na początku grudnia 2013 roku kupiłam Lorda – swojego pierwszego kota rasy ragdoll. Kilkanaście tygodni później kot dostał biegunki. Początkowo bagatelizowałam ten fakt. Jako dziecko miałam bowiem dwa dachowce, które miały biegunkę notorycznie. Myślałam więc, że to normalne. Po upływie kilku dni Lord zaczął jednak wyraźnie mniej jeść i pić. Kiedy zwymiotował śliną, udałam się do pobliskiego specjalisty. Kiedy się tam zjawiłam, moim oczom ukazała się brzydka i niechlujna przychodnia. Machnęłam na to jednak ręką i poleciłam Lorda opiece tamtejszej Pani weterynarz. Z uwagi na to, że Lord był odwodniony, podano mu kroplówkę i otrzymał zastrzyk. Po powrocie do domu kot był osowiały, smutny i pozostałą część dnia spędził cicho leżąc w kącie. Kiedy po dwóch dniach zaobserwowałam lekką poprawę (Lord zaczął pić i trochę się bawić), ucieszyłam się. Jak się potem okazało - zbyt szybko. Niedługo potem kot znowu zaczął wymiotować. Dodatkowo przestał się również „załatwiać“ i jeść (pomimo licznych prób zachęcania go do jedzenia). Po otrzymaniu drugiej kroplówki pobrano mu krew, której badanie niczego nie wykazało. Jako że stan Lorda się nie poprawiał, a ja przestałam ufać lekarzowi, zadzwoniłam po poleconego mi przez znajomą weterynarza składającego wizyty domowe. Następnego dnia zjawił się Pan X, który wypytał mnie o dotychczasowy przebieg choroby kota. Kiedy powiedziałam mu, że zwierzę przestało jeść i się wypróżniać, usłyszałam: „proszę mu dać tę karmę i czekać, aż pojawi się kupka (w tym momencie wyjął z torby specjalistyczną, dostępną w gabinetach karmę Royal Canin Gastro Intestinal). Szkoda, że nie widzieliście mojej miny – musiała być bezcenna! Zapłaciłam 150 zł za 20-minutową akwizycję i pożegnałam się z myślą o tym, że jak tak dalej pójdzie, to kot mi zdechnie.

W międzyczasie kontaktowałam się również z właścicielką Charming Eyes - hodowli, w której kupiłam Lorda. Pani Irena próbowała mi pomóc, ale również nie była w stanie stwierdzić, co dolega Lordowi. Przez cały czas trwania jego choroby pozostawałyśmy jednak w kontakcie, wykluczając kolejne przyczyny. O pomoc prosiłam również Was – w tym poście na facebooku, ale i Wy nie wiedzieliście, co może dolegać Lordowi. Gdzieś w internecie przeczytałam, że powinno się zrobić kotu prześwietlenie.

Udałam się więc po raz kolejny do pobliskiej przychodni z sugestią wykonania prześwietlenia. Usłyszałam wówczas, że z uwagi na fakt, że nie posiada ona specjalistycznego sprzętu, nie może go wykonać. Wówczas wymogłam na lekarce kontakt do przychodni posiadającej ów sprzęt. Niestety – okazało się, że lekarz jest na urlopie i wraca dopiero za 10 dni. Wiedziałam, że nie mam tyle czasu. Czułam, że z kotem dzieje się coś złego. I wtedy lekarka niechętnie dała mi kontakt do Medicavet.

Leczenie Lorda w Medicavet

Kiedy zawiozłam Lorda do kliniki, przyjęła mnie Pani lek. wet. Katarzyna Kacprzak-Kamińska, która usłyszawszy że Lord nie je od kilku dni, momentalnie podjęła decyzję o tym, żeby zrobić prześwietlenie rentgenowskie z kontrastem. Wpuszczono mu do żołądka specjalny płyn, który jest widoczny na zdjęciach rentgenowskich. Robiono je co 30 minut - wszystko to, żeby sprawdzić, czy nic nie blokuje przewodu pokarmowego. Nad ranem okazało się, że w żołądku utworzył się zator, który nie przepuszczał substancji dalej. Zdjęcie wskazywało na to, że w jego żołądku znajdują się jakieś kulki. Padło podejrzenie, że Lord zjadł jakąś zabawkę. Kot wymagał natychmiastowej operacji*. W związku z tym, że sprawa była poważna, wykonujące zabieg lek. wet. Katarzyna Kacprzak-Kamińska i lek. wet. Małgorzata Dziubińska  (właścicielki przychodni Medicavet) zjawiły się w pracy o godzinę wcześniej. Operacja miała trwać godzinę a ja miałam zostać poinformowana o jej przebiegu telefonicznie. Po upływie tego czasu zaczęłam podejrzewać, że coś poszło nie tak. Kiedy zadzwoniłam do kliniki okazało się, że w czasie, gdy ja zastanawiałam się nad tym, co takiego zjadł Lord, jemu ratowano w przychodni życie. W trakcie zabiegu okazało się bowiem, że Lord nie zjadł żadnej zabawki. Miał wgłobienie jelita.

*Operacja wymagała mojej zgody, głównie ze względów finansowych.

Wgłobienie jelita

Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam. W związku z tym, że nie miałam zielonego pojęcia, co to jest, zapytałam wujka Google. Dowiedziałam się wówczas, że wgłobienie jelita to niedrożność spowodowana wsunięciem się kawałka jelita cienkiego w inną część jelita. Oraz że schorzenie to występuje zarówno u ludzi jak i zwierząt. Przy czym u zwierząt zdarza się rzadko i najczęściej wśród najmłodszych ich przedstawicieli.

Wgłobienie jelit

W związku z tym, że na polskojęzycznych stronach internetowych nie udało mi się znaleźć niemal żadnych informacji na temat wgłobienia*, zaczęłam ich szukać na angielskich. Znalazłam wówczas pracę naukową, w której przedstawiono studium przypadku wgłobienia na przykładzie kilkudziesięciu zwierząt (psów i kotów w różnym wieku). Wynikało z niej, że kluczowe dla życia zwierząt z wgłobieniem jest wczesne rozpoznanie choroby. Na wczesnym etapie wgłobienie można usunąć za pomocą operacyjnego wysunięcia jednej części jelita z drugiego. Na późnym – tylko za pomocą usunięcia zmartwiałej części jelita. Praca wskazywała, że 1/3 zwierząt umarła ze względu na późne rozpoznanie choroby. Wgłobienie rozpoznano u nich dopiero w trakcie sekcji zwłok**.

*Właścicielka hodowli również nie była w stanie mi pomóc – choć zajmuje się hodowlą ragdolli kilkanaście lat, nigdy nie słyszała o wgłobieniu.

**Dlaczego tak dużo o tym piszę? Ponieważ takie informacje mogą pomóc innym posiadaczom zwierząt ocalić życie ich pupili. Będę szczęśliwa, jeśli pomogą choć jednemu.

Operacja Lorda trwała 3 godziny. Z uwagi na fakt, że wgłobienie jelita u Lorda zdiagnozowano dość późno, nastąpiła martwica, w wyniku której konieczne było usunięcie aż 10 cm jelita. Uwierzcie mi – nie chcielibyście wiedzieć, jak to wygląda.

Rekonwalescencja

Po operacji Lord przez kilka dni nocował w przychodni, gdzie regularnie podawano mu kroplówkę. Mogłam go wziąć do domu i robić to samodzielnie, ale się na to nie zdecydowałam. Nie ukrywam, że było mi niezmiernie trudno się z nim rozstawać i patrzeć, jak zostaje na noc w klatce, w otoczeniu obcych ludzi i zwierząt. Wiedziałam jednak, że zostawiam go w rękach świetnych specjalistów. W tym czasie odwiedzałam przychodnię niemal codziennie.

Lord po operacji w Medicavet

Przez jakiś czas po operacji Lord nosił specjalny kubraczek okrywające jego pozbawiony sierści brzuszek i zabezpieczający go przed uszkodzeniem szwów.

Lord w kubraczku po operacji w Medicavet

Lord po operacji w Medicavet

Nie udało się ustalić konkretnej przyczyny choroby Lorda. Najpewniej przyczynił się do tego pechowy zbieg okoliczności, na który złożyły się:

  • podawanie Lordowi suchej karmy Royal Canin Kitten*, która zawiera jakiś składnik uczulający Lorda** (w innych karmach tej marki przeznaczonych dla starszych kotów biegunka nie występowała)
  • zlekceważona przeze mnie biegunka
  • a następnie trafienie na partaczy

*Dopiero po fakcie dowiedziałam się, że zdarzają się przypadki uczuleń kotów na tę karmę.

**Niedawno zauważyłam, że Lord dostaje biegunki po zjedzeniu karm innych marek przeznaczonych dla małych kotków (podjadał karmę Ulissesa – wyrzuciłam ją). Zakładam zatem, że karmy dla małych kotów zawierają jakiś składnik, którego organizm Lorda nie toleruje.

Dowiedziałam się, że gdybym przywiozła Lorda kilkanaście godzin później, to by nie przeżył. Tym bardziej cieszę się, że mimo tych wszystkich niesprzyjających okoliczności wszystko skończyło się szczęśliwie. Nie muszę chyba dodawać, że wciąż obwiniam się za to, co się stało? Do tej pory zastanawiam się, co by było gdyby?

  • Co by było, gdybym nie kupiła tej nieszczęsnej karmy?
  • Co by było, gdybym zareagowała na tę biegunkę od razu? Czy udałoby się wówczas uniknąć wgłobienia?
  • Co by było, gdyby zdiagnozowano wgłobienie od razu? Czy udałoby się wówczas uniknąć martwicy i skrócenia jelita?

Cały czas obawiam się, że wgłobienie kiedyś powróci. Bo ponoć lubi. A ja jestem świadoma tego, że w najlepszym razie zabieg skracania jelita możnaby wykonać jeszcze tylko maksymalnie 2 razy. Później trzeba by było kota uśpić. Dlatego od czasu operacji uważnie obserwuję każdą kupkę Lorda. Niektóre z nich (zwłaszcza te podejrzane) dokumentuję w postaci zdjęć. Nie ma co się śmiać - nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem mi się to nie przyda.

Ile kosztowało leczenie Lorda?

Leczenie Lorda kosztowało około 2000 zł (nie licząc killkuset złotych wydanych na usługi partaczy). Czyli więcej niż kosztował mnie sam kot. Czy to dużo? Absolutnie nie. Uważam, że powinno kosztować więcej. Dla porównania – ten sam zabieg w USA kosztowałby... 5 tys. $ Dlaczego o tym mówię? Żeby uczulić co poniektórych na to, że zwierzę to nie jest przedmiot ani maskotka. Zwierzę kosztuje. Niezależnie od tego, czy bierze się kota ze schroniska czy kupuje zwierzę rasowe, trzeba się liczyć z tym, że może wystąpić sytuacja, w której trzeba będzie zapłacić tyle, albo i kilka razy więcej za jego leczenie. Tymczasem w Medicavet regularnie zjawiają się ludzie, którzy wzięli jakieś zwierzę ze schroniska i w momencie, kiedy zaczęło mieć ono problemy zdrowotne, których wyleczenie przekraczało możliwości finansowe właścicieli, decydowano się na uśpienie zwierzęcia. Dlaczego? Bo takie rozwiązanie było najtańsze. Ale nie to jest najgorsze. Najbardziej bulwersujący jest fakt, że ci sami ludzie idą potem do schroniska po kolejne zwierzę. Takie osobniki powinny mieć zakaz posiadania zwierząt.

Poznaliście już główny powód, dla którego postanowiłam napisać o Medicavet. Teraz przejdę do przyjemniejszej części artykułu, w której opiszę Wam, jak wygląda przychodnia. A nie wygląda ona „normalnie“ ;-)

Przychodnia weterynaryjna Medicavet

Powstała w 2010 roku przychodnia weterynaryjna Medicavet znajduje się na warszawksiej Ochocie, przy ulicy Bohdanowicza 9. Założyły ją dwie kobiety: lek. wet. Katarzyna Kacprzak-Kamińska i lek. wet. Małgorzata Dziubińska (to one operowały Lorda). Medicavet zajmuje się leczeniem różnych zwierząt, ze szczególnym uwzględnieniem kotów, psów i małych gryzoni (chomików, szynszyli, świnek morskich itp.). 

Logo Medicavet

Przed wejściem do przychodni znajduje się miska – w oczekiwaniu na strudzonych wędrowców ;-)

Przychodnia weterynaryjna Medicavet

Przychodnia weterynaryjna Medicavet - Olfaktoria i Ulisses

Medicavet-kwiatki

Medicavet-ragdoll Ulisses

Pamiętam swoją pierwszą wizytę w tym miejscu. Zszokowały mnie wówczas dwie rzeczy: świetny wystrój i niesamowicie przyjemny zapach unoszący się w powietrzu.

Medicavet - Olfaktoria i Ulisses

Przez moment zastanawiałam się nawet, czy aby na pewno znajduję się w przychodni dla zwierząt. Trzeba bowiem jasno powiedzieć: Medicavet to nie jest jakaś tam zwykła klinika, brzydka i niechlujna, jakich wiele w Polsce. W przeciwieństwie do nich tu jest bardzo ładnie. Ładniej niż w szpitalach publicznych dla ludzi oraz ładniej niż w typowych polskich mieszkaniach. A do tego czysto i przestronnie. Ja – jako naczelna estetka RP (haha) zakochałam się w tym miejscu niemal od razu.

Olfaktoria-Medicavet

Przychodnię utrzymano w biało-fioletowej kolorystyce nawiązującej do logo Medicavet. Stąd jasne ściany i meble oraz wybijające się na ich tle dodatki.

Medicavet - wnętrze

Medicavet - wnętrze

Medicavet - wnętrze

Wnętrze Medicavet

Uwiodła mnie tutejsza dbałość o detale. W Medicavet wszystko idealnie do siebie pasuje. Począwszy od naklejek z wizerunkami zwierząt, poprzez poduszki i kwiaty, a skończywszy na fartuchach lekarskich i ręcznikach – wszystko jest fioletowe!

Medicavet - słuchawki lekarskie

Medicavet

Na każdym kroku widać, że w powstanie tego miejsca właścicielki włożyły naprawdę dużo serca i pasji. Pomyślały nawet o tym, by urządzić kącik dla najmłodszych.

Medicavet-kącik dla najmłodszych

Najwięcej ciekawych rzeczy dzieje się w poczekalni. Ciągle ktoś wchodzi i wychodzi, przynosząc ze sobą jakieś urocze zwierzątko. W oczekiwaniu na wizytę można się wygodnie rozsiąść na poduszkach (samemu lub z pupilem) i napić się wody.

Lord i Ulisses w Medicavet

Medicavet - Olfaktoria i ragdoll Lord

Zwierzęta mogą sobie coś przekąsić, a przy okazji nawiązać nowe znajomości. W dniu, w którym robiłam sesję na bloga, w ciągu dwóch godzin klinikę odwiedziło kilku ciekawych pacjentów, m.in. suka rasy husky syberyjski o imieniu Cola (jak Wam się podobają te dwukolorowe oczy?) oraz dwa urocze labradory.

Medicavet-husky syberyjski

Medicavet - czarny labrador

Medicavet - czekoladowy labrador

Medicavet oferuje również duży wybór najlepszych jakościowo suchych i mokrych karm dla psów i kotów, pokarmów dla gryzoni i zajęczaków, preparatów witaminowych, a także akcesoriów do pielęgnacji i zabawy. 

Wnętrze Medicavet

Przysmaki dla pacjentów.

Medicavet-przysmaki dla zwierząt

Niemal na wszystkich ścianach przychodni wiszą obrazy przedstawiające zwierzęta. Jedna z nich pokryta jest zdjęciami pacjentów, których właściciele przynieśli je w podziękowaniu za opiekę nad swoimi pupilami. Świetny pomysł, nie sądzicie?

Medicavet - wnętrze

Medicavet-zdjęcia pacjentów

Medicavet składa się z kilku pomieszczeń. W jednym z nich przebywają gryzonie.

Medicavet-pomieszczenie dla gryzoni

Tak wygląda gabinet zabiegowy. To właśnie tutaj operowano Lorda.

Medicavet - sala operacyjna

W tym pomieszczeniu Lord przebywał po operacji.

Medicavet-pomieszczenie dla pacjentów

Przychodnia Medicavet jako pierwsza w Polsce została wyróżniona prestiżowym Certyfikatem Kliniki Przyjaznej Kotom ISFM (Międzynarodowe Stowarzyszenie Medycyny Kotów).

Medicavet-Klinika Przyjazna Kotom

Koty mają tu swojego oficjalnego Kociego Adwokata w osobie lek.wet. Małgosi Dziubińskiej, a jakże! Pani Małgosia zajmuje się moimi kotami. Przyjmuje nas w tym oto gabinecie.

Medicavet-gabinet

Medicavet-figurka kota

Medicavet-gabinet

Medicavet - obrazek z kotem

Medicavet - lek.wet.Małgorzata Dziubińska

Medicavet-obraz psów

Małgorzata Dziubińska, Dorota Goldmann, Lord, Ulisses - przychodnia Medicavet

Medicavet- Lord & Olfaktoria

Niestety – Lord nie przepada za tym gabinetem. Kojarzy mu się on z bolesnymi zastrzykami. To właśnie tutaj zaszczepiono go bowiem przeciwko wściekliźnie oraz wszczepiono mu chip. Musiały go wówczas trzymać aż 3 osoby – taki był wkurzony (swoją drogą wcale mu się nie dziwię – to dość bolesne).

Medicavet - czipowanie lorda

Wygląd przychodni to jednak nic w porównaniu z osobami pracującymi w tym miejscu. To dzięki nim miejsce ma tak świetny klimat. Klimat, który czyni to miejsce wyjątkowym i który sprawia, że chętnie się tutaj wraca. Przychodnia jest tak dobra, że ludzie podrzucają tu zwierzęta. Nie tylko te znalezione, ale czasem nawet własne (żenada!). W Medicavet otrzymują one opiekę i znajdują nowych właścicieli. Kiedyś trafił tam jeż pigmejski. Wspominałam Wam o tym w tym poście na facebooku. Jedna z moich Czytelniczek – Kasia – zdecydowała się wówczas na jego adopcję. Ufam, że Kasia opisze Wam w komentarzu na blogu nie tylko własne odczucia związane z kliniką, ale również opowie Wam trochę o swoim jeżu : )

Medicavet-jeż pigmejski

Nie wiem, ile razy byłam już w Medicavet. Już dawno przestałam liczyć. Od czasu operacji Lorda odwiedzam to miejsce regularnie. Dzwonię tu również z każdym, nawet najmniejszym problemem. Nauczona doświadczeniem, wolę dmuchać na zimne. Lepsze to niż przeżywanie kolejnej traumy.

Niedawno kupiłam Ulissesa - drugiego kota rasy ragdoll. W dniu, w którym odbierałam go z hodowli, był zaszczepiony i odrobaczony, a jego zdrowie było bez zarzutu. Mimo to, jeszcze tego samego dnia pojechałam z nim na przegląd do Medicavet. Wtedy też na moim Instagramie ukazało się pierwsze zdjęcie Ulissesa.

Medicavet - ważenie Ulissesa

Napisałam już tyle dobrego na temat kliniki Medicavet, że zaczynam się zastanawiać, czy to nie podejrzane. Ale nie – myślcie sobie, co chcecie. W mojej opinii to miejsce zasługuje wyłącznie na pozytywne opinie. I bardzo cieszy mnie fakt, że takie miejsca istnieją. Bo ja – wbrew pozorm - lubię pisać pozytywne artykuły. I uwielbiam profesjonalizm, z którym w Polsce nie mam niestety zbyt często do czynienia (nie tylko jeśli chodzi o lekarzy). Gdybym miała na siłę znaleźć jakiś minus tego miejsca, to przyczepiłabym się do braku parkingu. Taksówki i samochody tutaj nie wjadą. Trzeba zaparkować nieopodal i się trochę przejść– aż kilkadziesiąt metrów ;-)

Medicavet - Olfaktoria

Jeśli kiedykolwiek będziecie mieć jakiś problem z Waszym pupilem, koniecznie odwiedźcie Medicavet. Gorąco polecam Wam to miejsce!

Więcej zdjęć i informacji na temat Medicavet znajdziecie na stronie www.medicavet.pl Zachęcam Was również do polubienia fanpejdża przychodni, na którym regularnie zamieszczane są zdjęcia pacjentów. Opublikowano tam nawet kiedyś zdjęcia z wizyty moich płaszczek.

Ragdolle - Lord i Ulisses w przychodni Medicavet

Wiecznie niezadowolony Lordson.

Ragdoll Lord w przychodni Medicavet

Czy ktoś z Was był już w tej przychodni? Może macie jakieś własne, godne polecenia przychodnie weterynaryjne? Dajcie znać w komentarzach – z pewnością okażą się pomocne dla strudzonych, internetowych wędrowców! ;-)

PS Po wizycie w Medicavet warto się wybrać do pobliskiego Parku Szczęśliwickiego. Można tu spotkać mnóstwo rasowych psów, w tym niemal wszystkie z mojej listy 5 najładniejszych ras psów. To właśnie tutaj spotkałam rzadko widywaną na terenie Warszawy Akitę. I to tu powstało słynne zdjęcie Lordzia podziwiającego widoki.

Akita na spacerze w Parku Szczęśliwickim

Ragdoll Lord na spacerze w Parku Szczęśliwickim

Podobał Ci się ten artykuł?

Jeśli tak, to zapisz się do mojego newslettera, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach o perfumach i nie tylko. Nikomu nie ujawnię Twojego adresu!