Paprocki & Brzozowski: do wszystkiego dochodzimy małymi kroczkami

wtorek, 3 kwietnia 2012    0    Wywiady

Paprocki & Brzozowski: do wszystkiego dochodzimy małymi kroczkami

Wywiad z duetem polskich projektantów: Paprocki&Brzozowski, którzy stworzyli swoje własne perfumy o nazwie UseMe.

Olfaktoria: Czy posiadają Panowie jakieś wyjątkowe wspomnienia zapachowe z dzieciństwa?

Mariusz Brzozowski: Zawsze miło wspominam warzywniak, który specyficznie pachniał mieszanką różnych warzyw i owoców. Pamiętam również zapach ciepłych lodów. Z dzieciństwem najbardziej kojarzy mi się jednak zapach świeżo skoszonej trawy. Moim zdaniem to najpiękniejszy zapach, jaki istnieje.

Marcin Paprocki: Choć zapach skoszonej trawy i mnie się bardzo podoba, to jednak z dzieciństwem kojarzą mi się przede wszystkim zapachy kulinarne, które wydobywały się z potraw i wypieków mojej babci, u której spędziłem dzieciństwo. Nie mam jednak jakichś szczególnych wspomnień zapachowych związanych z tym okresem. Flashbacki sytuacji lub ludzi zdecydowanie częściej przywołuje w moim przypadku muzyka.

Olfaktoria: Pamiętają Panowie swoje pierwsze perfumy?

Mariusz Brzozowski: Były to perfumy Chanel Allure Homme. Później używałem Dolce & Gabbana Pour Homme.

Marcin Paprocki: Pamiętam jak dawno temu, będąc na studiach, dostałem od swojej koleżanki pieprzowe perfumy o nazwie Herold. Nie były one zbyt luksusowe – wtedy nie było mnie stać jeszcze na to, by kupić sobie markowe perfumy -  ale pamiętam je do dzisiaj. Po tym, jak wycofano je ze sprzedaży, ich odpowiednikiem stały się dla mnie perfumy Christian Lacroix Tumulte Pour Homme. Otrzymywałem mnóstwo komplementów, kiedy ich używałem. Niestety one również zostały wycofane ze sprzedaży, więc musiałem zmienić je na inne.

Perfumy Chanel Allure Homme flakon   Perfumy Dolce Gabbana Pour Homme flakon    Perfumy Christian Lacroix Tumelte flakon

Od lewej: Chanel Allure Homme, Dolce&Gabbana Pour Homme, Christian Lacroix Tumulte

Olfaktoria: Jakie zapachy dzisiaj lubią Panowie najbardziej?

Marcin Paprocki: Nie wiem jak Mariusz dokładnie, bo u Mariusza to się ciągle zmienia, ale ja jestem fanem dziwnych zapachów. Używam różnych w zależności od nastroju. Bardzo lubię na przykład zapach yDe 5 by Fridge, imitujący zapach liści pomidora. Uwielbiam również perfumy Comme des Garcons, w szczególności te, które przywołują zapachy świątyń, wśród nich najbardziej Avignon i Quarzazate. Używam również perfum Palisander (seria: Comme des Garcons Series 2: Red – przyp.red.). Mimo że to unisex, to moim zdaniem jest on bardziej damski niż męski. Ale i tak mieszam go z innymi zapachami, także ostatecznie tworzy się z tego coś jeszcze innego.

Perfumy Fridge by Yde Yde5 flakon Perfumy Palisander Comme Des Garcons Series 2 Red flakon Perfumy Comme Desc Garcons Incense Quarzazate Series 3 flakon Perfumy Comme Des Garcons Incense Avignon Series 3 flakon

Ulubione perfumy Marcina Paprockiego (kolejno od lewej): yDe 5 by Fridge, Comme des Garcons Series 2: Red, Palisander Comme des Garcons Series 3 Incense Quarzazate, Comme des Garcons Series 3 Incense Avignon

Olfaktoria: Tworzy Pan mieszanki perfum?

Marcin Paprocki: Tak. Polega to na tym, że spsikuję się kilkoma zapachami naraz. Efekty tych zabiegów bywają różne. Czasami wyjdzie z tego dobra mieszanka, czasami zła.

Olfaktoria: Czy oprócz tych dziwnych, jak je Pan nazwał, zapachów, używa Pan również jakichś bardziej komercyjnych?

Marcin Paprocki: Tak. Bardzo lubię na przykład takie zapachy jak Dune Diora czy Acqua Di Gio Armaniego. Podoba mi się również Marc Jacobs Bang, ale niestety na mojej skórze jest on bardzo nietrwały.

Perfumy Dior Dune Pour Home flakon   Perfumy Aqua Di Gio Pour Homme flakonPerfumy Marc Jacobs Bang flakon

Od lewej: Dior Dune Pour Homme, Giorgio Armani Acqua di Gio, Marc Jacobs Bang

Olfaktoria: Ile zapachów posiada Pan w swojej kolekcji?

Marcin Paprocki: Przeważnie jest ich około pięciu. Choć nie jest to regułą. Czasem, kiedy wszystkie mi się kończą, używam tylko jednego.

Olfaktoria: A Pan?

Mariusz Brzozowski: Mnie się często nudzą perfumy. Przykładowo: wcześniej uważałem, że Paco Rabanne One Million jest fenomenalny, ale teraz tego zapachu nie znoszę. Połowę flakonu tych perfum oddałem znajomemu, bo przestałem ich używać. Podobnie stało się z La Nuit de L’homme YSL, który moim zdaniem jest dosyć podobny do One Million.

Perfumy Paco Rabanne One Million flakon                    Perfumy YSL La Nuit De L'Homme

Paco Rabanne One Million               YSL La Nuit de L’homme

Olfaktoria: Zakładam zatem, że Pana kolekcja perfum jest nieco większa niż kolekcja Pana Marcina?

Mariusz Brzozowski: Swego czasu miałem bardzo dużo flakonów perfum, bo około 15. Pamiętam, że znajomi się ze mnie śmiali, że robię sobie z nich wystawkę. W związku z tym uznałem, że nie będę kupował perfum do momentu, aż zużyję te, które posiadam. W ten sposób moja kolekcja zmalała do 3 sztuk i aktualnie składa się z zapachów: Tom Ford Grey Vetiver, DKNY Be Delicious Men i Marc Jacobs Men. Powoli jednak przymierzam się do kupna czegoś nowego. I chyba nawet wiem, co to będzie - Jil Sander for Men. Kiedyś go używałem i pamiętam, że byłem od niego lekko uzależniony.

Perfumy Tom Ford Grey Vetiver flakon  Perfumy DKNY Be Delicious Men  Perfumy Marc Jacobs Men edt  

Ulubione perfumy Mariusza Brzozowskiego (od lewej): Tom Ford Grey Vetiver, DKNY Be Delicious Men i Marc Jacobs Men

Olfaktoria: Gdzie Panowie kupują perfumy?

Mariusz Brzozowski: Rzadko zdarza nam się kupować perfumy w Polsce. Najzwyczajniej w świecie nie mamy na to czasu. W związku z tym najczęściej robimy zakupy na lotniskach, w trakcie podróży – tak jest najprościej i najwygodniej.

Olfaktoria: Czyli są to zakupy bardziej spontaniczne niż planowane?

Marcin Paprocki: Tak, aczkolwiek zauważyłem, że za każdym razem podążamy w utarte już wcześniej schematy, kupując zapachy, które znamy i lubimy. Jednakże praktycznie co sezon poszerzamy naszą kolekcję również o coś zupełnie nowego. Podczas jednej z naszych ostatnich podróży zafascynowały mnie zapachy Martina Margieli, o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Zwróciłem uwagę na ich opakowania. Nie zapamiętałem jednak, jak pachną. W przyszłości z pewnością przyjrzę się im nieco bliżej.

Perfumy Maison Martin Margiela Untitled flakon   Perfumy Maison Martin Margiela Untitled Limited Edition flakon   Perfumy Maison Martin Margiela Untitled L'eau flakon

Perfumy Maison Martin Margiela (od lewej): Untitled, Untitled Edition limite, Untitled l'eau

Olfaktoria: Czy zwracają Panowie uwagę na opakowania kupowanych przez siebie perfum?

Mariusz Brzozowski: Tak. Choć nigdy nie zdarzyło mi się kupić czegoś, co by brzydko pachniało, a ładnie wyglądało. Dla mnie liczy się przede wszystkim zapach, opakowanie ma znaczenie drugorzędne.

Marcin Paprocki: Kiedy kupuję perfumy dla siebie, to priorytetem jest dla mnie zapach. Sprawa wygląda jednak inaczej, kiedy szukam perfum dla kogoś. Wówczas zwracam uwagę na to, czy flakon jest ładny i reprezentacyjny. W takim przypadku opakowanie jest dla mnie niemal tak samo ważne jak sam zapach.

Olfaktoria: Zatem kupują Panowie znajomym perfumy w prezencie?

Mariusz Brzozowski: Tak. Ale taki rodzaj prezentu kupujemy naprawdę bliskim osobom, których preferencje zapachowe bardzo dobrze znamy.

Olfaktoria: Flakony których perfum, podobają się Panom najbardziej?

Marcin Paprocki: Mnie się swego czasu bardzo podobała butelka Viktor&Rolf Antidote. Poza tym podobają mi się butelki zapachów Toma Forda, takie jak np. Grey Vetiver.

Mariusz Brzozowski: Mnie natomiast bardzo podoba się np. opakowanie perfum Marc Jacobs Bang.

Olfaktoria: Kupiliby Panowie piękny zapach zamknięty w brzydkim flakonie?

Marcin Paprocki: Oczywiście. W takim przypadku flakon nie ma dla mnie większego znaczenia. Częściej zdarzają mi się sytuacje, w których spodoba mi się jakiś flakon - czy to pod względem formy, koloru czy nadruku - a później żałuję, że nie mogę go sobie wziąć do domu, bo kryje on w sobie zapach, który kompletnie mi się nie podoba.

Olfaktoria: Zdarzyło się Panom kiedyś dokonać nietrafionego zakupu perfum?

Mariusz Brzozowski: Ja pamiętam, że to u Marcina się zdarzyło. Ale u mnie chyba nie.

Marcin Paprocki: Wielokrotnie mi się to zdarzyło. Najbardziej spektakularny przykład takiej sytuacji miał u mnie miejsce na studiach, kiedy to pod wpływem impulsu kupiłem perfumy Kouros YSL. Pamiętam, że bardzo szybko przestały mi się one podobać. I nie mogłem zrozumieć, jak to się mogło stać. Tak samo było w przypadku perfum Prada Amber Pour Homme oraz Viktor & Rolf Antidote, które kupiłem ze względu na to, że bardzo podoba mi się twórczość tego duetu projektantów. Na szczęście jednak zawsze w takich sytuacjach mogę się powymieniać z Mariuszem, ze względu na to, że mamy zupełnie różne preferencje zapachowe. Choć zdarza nam się również oddawać nietrafione zakupy znajomym.

Perfumy Kouros Yves Saint Laurent  Perfumy Prada Amber Pour Homme flakon    Perfumy Viktor & Rolf Antidote flakon

Od lewej: YSL Kouros, Prada Amber Pour Homme, Viktor & Rolf Antidote

Olfaktoria: Czy lubią Panowie otrzymywać perfumy w prezencie?

Mariusz Brzozowski: Nie, ja raczej nie dopuszczam takiej możliwości, żeby ktoś mi dawał w prezencie perfumy. Bardzo często zmieniam zapachy, w związku z czym ciężko byłoby trafić w mój gust. Więc nawet Marcin nie robi mi takich prezentów.

Olfaktoria: Zdarzyło się Panom otrzymać w prezencie perfumy, które nie przypadły Panom do gustu?

Marcin Paprocki: Ja ostatnio dostałem taki prezent. To chyba była jakaś woda toaletowa z Zary. I nie dlatego mi się nie podobała, że była z Zary, tylko dlatego, że nie podobał mi się sam zapach. Ale gdyby było inaczej, to pewnie bym go używał.

Olfaktoria: Zakładam, że zwracają Panowie uwagę na markę kupowanych przez siebie perfum. Domyślam się również, że sytuacja, w której kupują Panowie perfumy w supermarkecie za kilkanaście zł jest nierealna?

Marcin Paprocki: Jeśli mam być szczery, to tak. Kupując perfumy zwracamy uwagę przede wszystkim na ich jakość. Bardzo ważna jest dla nas również filozofia danej marki. Jeśli zatem nie lubię jakiegoś projektanta, nie podoba mi się to, co robi, bo np. nie jest to zgodne z moim poczuciem estetyki, to naprawdę długo musiałbym z sobą walczyć, żeby zacząć używać sygnowanego jego nazwiskiem zapachu, nawet gdyby był on piękny.

Olfaktoria: Lubią Panowie zarówno projekty jak i perfumy Marca Jacobsa i Toma Forda. Czy oprócz nich istnieją jeszcze inni projektanci, których Panowie cenią, a których perfumy z chęcią by Panowie kupili?

Marcin Paprocki: Jest ich dwóch: Ricardo Tisci (dyrektor kreatywny Givenchy – przyp. red.) i  Nicolas Ghesquière (dyrektor kreatywny Balenciaga – przyp. red.) Zatem gdyby tylko na rynku pojawił się jakiś autorski zapach któregoś z tych dwóch projektantów, to z wielką chęcią byśmy go kupili. Givenchy posiada co prawda w swoim portfolio wiele męskich zapachów, ale żaden z nich nam się nie podoba (w przeciwieństwie do damskich). A szkoda, bo naprawdę uwielbiamy tę markę.

Mariusz Brzozowski: Zgadza się. Choć mnie aktualnie bardziej intryguje Balenciaga.  

 Givenchy Ricardo Tisci  Balenciaga Nicolas Ghesquire

Ricardo Tisci / Givenchy                               Nicolas Ghesquière/ Balenciaga

Olfaktoria: Czy zdarzyło się Panom kiedyś zaczepić kogoś na ulicy, żeby zapytać o to, czym pachnie?

Mariusz Brzozowski: Nie. Przede wszystkim dlatego, że nie mamy tego w naturze, żeby kogoś zaczepiać. Więc nawet jeśli ten ktoś by pięknie pachniał, to bardziej chyba byśmy się przeszli za tą osobą parę kroków niż zapytali ją o to, czym pachnie.

Marcin Paprocki: Na pewno zwracamy uwagę na to, jak ktoś ładnie pachnie. Ale podobnie jak Marcinowi, mnie również nie zdarzyło się zaczepić kogoś na ulicy i zapytać go o to, czym pachnie. Chociaż nie… Raz mi się zdarzyło. Ale to było dawno temu. I była to moja znajoma, więc to się chyba nie liczy. W każdym razie pamiętam, że miała ona wtedy na sobie perfumy Givenchy Insense Ultramarine.

Perfumy Givenchy Insense Ultramarine

Givenchy Insense Ultramarine

Olfaktoria: Odnoszę wrażenie, że zapachy są dla Panów bardzo ważne. Tym bardziej ciekawi mnie to, co Panowie myślą o osobach, które w ogóle nie używają perfum?

Mariusz Brzozowski: Jeżeli tylko nie śmierdzi od takiej osoby, to nie przeszkadza mi to. Przecież nie ma przykazu, że każdy musi używać perfum. Ja to robię, bo to lubię. Lubię ładnie pachnieć dla siebie, nie dla kogoś. Sprawia mi to przyjemność.

Marcin Paprocki: Ja uważam, że osoby, które nie używają perfum, bardzo wiele tracą. Ale oczywiście jest to kwestia indywidualna: albo ktoś ma taką potrzebę albo nie. Dla mnie zapach jest czymś tak samo ważnym jak ubranie.

Olfaktoria: Którą opcję Panowie preferują: spryskiwanie się zapachem tak, żeby czuli go wszyscy dookoła, czy wręcz przeciwnie - tak, żeby był on wyczuwalny jedynie z bardzo bliskiej odległości?

Mariusz Brzozowski: Ja jestem zwolennikiem tej drugiej, subtelniejszej opcji. Bo jeśli ktoś używa np. bardzo mocnego, korzennego i ciężkiego zapachu, który kompletnie mi się nie podoba, to wówczas odczuwam dyskomfort i zaczynam się dusić.

Marcin Paprocki: Mnie najbardziej odpowiada opcja pośrednia. Nie lubię, kiedy trzeba się do kogoś bardzo zbliżać, żeby cokolwiek poczuć. Wolę, kiedy zapach jest wyczuwalny i trwały. Z drugiej strony nie lubię, kiedy perfumy są zbyt wyczuwalne. Mamy taką jedną koleżankę, która przesadza z perfumami. Używa ona takich ciężkich, starych, wręcz babcinych zapachów, które mimo że są bardzo oryginalne, wyrafinowane i piękne, to jednak w stosowanych przez nią ilościach na dłuższą metę są nie do zniesienia.

Olfaktoria: A gdzie Panowie przechowują swoje perfumy, jeśli mogę wiedzieć?

Mariusz Brzozowski: Zaskakujące pytanie. Perfumy trzymamy w łazience, na półce.

Olfaktoria: Łazienka nie jest zbyt dobrym miejscem do przechowywania perfum.

Marcin Paprocki: Naprawdę?

Olfaktoria: Perfumy stojące w łazience poddawane są częstym i gwałtownym zmianom temperatury, nadmiernej wilgoci, a także odziaływaniu mocnego, sztucznego oświetlenia. Ma to negatywny wpływ na trwałość, a co za tym idzie również jakość perfum, sprawiając, że częściej i szybciej się one psują.

Marcin Paprocki: W takim razie nasze butikowe perfumy przechowujemy w idealnym miejscu, bo w magazynie, gdzie jest ciemno i chłodno.

Olfaktoria: Zapytam może jeszcze z ciekawości o to, w jaki sposób Panowie aplikują perfumy? Ponieważ istnieją różne metody. Niektórzy spryskują nimi swoje nagie ciało zaraz po wyjściu spod prysznica, inni rozpylają je przed sobą w powietrzu po to, by za chwilę przejść przez utworzoną w ten sposób mgiełkę, a jeszcze inni aplikują perfumy dopiero po nałożeniu ubrania.

Mariusz Brzozowski: Ja aplikuję perfumy na wilgotne ciało po wyjściu spod prysznica.

Marcin Paprocki: Ja natomiast aplikuję je zarówno przed jak i po nałożeniu ubrania. Choć tak naprawdę wszystko zależy od sytuacji. Bo jeśli jest to jakieś wieczorowe wyjście, to wówczas pozwalam sobie na użycie większej ilości perfum niż zazwyczaj.

Olfaktoria: Istnieje opinia, że podział perfum na damskie, męskie i uniseks jest bezsensowny. Co Panowie o tym sądzą?

Marcin Paprocki: Wydaje mi się, że czasy w ogóle idą w stronę takiego…

Olfaktoria: Androginizmu?

Marcin Paprocki: Prawda? To wszystko się jakoś teraz wyrównuje. W naszym otoczeniu dość często spotykamy osoby, które używają perfum przeznaczonych dla płci przeciwnej. Nam również zdarza się to robić. Aczkolwiek ja osobiście mam złe doświadczenia z zapachami, które jako pierwsze były tak mocno reklamowane jako uniseksowe czyli np. Calvin Klein One. Ale to pewnie dlatego, że w ogóle mi się te perfumy nie podobały. Uważałem, że są nijakie. Z drugiej strony zapachy, których aktualnie używam i które bardzo lubię, czyli Comme des Garcons, to właśnie zapachy typu uniseks…

Reklama perfum CK One

Reklama perfum CK One, 1995 rok

Mariusz Brzozowski: Uważam, że fajne jest to, że istnieje podział na damskie i męskie zapachy. Ale zapachy unisex też są ok. Sam używałem kiedyś uniseksowych perfum Jean Paul Gaultier 2. I tak jak np. nie lubię tego projektanta i w ogóle jego zapachy kompletnie mi nie odpowiadają, to te mi się nawet podobały. À propos uniseksowych zapachów…Przypomniał mi się teraz Gucci Envy, pamiętasz? Obaj go używaliśmy. Przypadkowo mieliśmy próbkę i tak go na sobie testowaliśmy…

Perfumy Jean Paul Gaultier Gaultier2 flakon Perfumy Gucci Envy flakon

Jean Paul Gaultier Gaultier 2                                    Gucci Envy

Marcin Paprocki: Tak, pamiętam. To jest chyba nasze pierwsze wspólne wspomnienie zapachowe z czasów studenckich, kiedy dostaliśmy od kogoś kilka próbek perfum i w jednej z nich było Gucci Envy. Byliśmy wówczas przekonani, że to są męskie perfumy. Bardzo nam się one podobały. Potem szukaliśmy tego zapachu we wszystkich sklepach, ale żaden męski Envy nie pachniał tak, jak to nasze Envy z próbki.

Mariusz Brzozowski: Tego zapachu mógłbym używać. Choć moim zdaniem i tak najbardziej seksowne perfumy, jakie w ogóle istnieją to DKNY Woman.

Marcin Paprocki: Osobiście jestem wyjątkowo wyczulony na ten zapach. Jest niesamowity. Bardzo mi się on podoba, zwłaszcza na kobiecie.

Olfaktoria: Ale nie używają go Panowie?

Mariusz Brzozowski: Nie. Dlatego, że jest bardzo słodki, zbyt słodki jak dla mnie.

Marcin Paprocki: Poza tym jest on również niesamowicie rozpoznawalny. I bardzo charakterystyczny. Z pewnością nie można o nim powiedzieć, że jest pośrodku, tak, jak się to zdarza w przypadku naszego zapachu UseMe, choć przecież nie tworzyliśmy go z myślą, żeby był uniseksowy, tylko damski.

Plakat reklamowy perfum DKNY Woman Man

Najnowsza kampania reklamowa perfum DKNY z udziałem Anji Rubik

Olfaktoria: À propos UseMe. Jak doszło do powstania tych perfum?

Mariusz Brzozowski: Zawsze marzyliśmy o tym, żeby mieć własne perfumy. Swego czasu przymierzaliśmy się nawet do tego, żeby znaleźć firmę, która pomogłaby nam te perfumy stworzyć. Jednak ostatecznie, w wyniku natłoku różnych obowiązków, nie udało nam się tego zrobić. Na szczęście jakiś czas później do naszej menadżerki odezwała się Magda Bauer (właścicielka firmy Fridge - przyp. red.), która zaproponowała nam współpracę przy produkcji perfum.

Olfaktoria: Od czego zaczęła się Państwa współpraca?

Marcin Paprocki: Od wymyślenia nazwy perfum. Na początku to ona była dla nas najważniejsza. Później powstała cała reszta.

Olfaktoria: Nazwę UseMe można czytać zarówno po polsku jak i po angielsku. Czy ten zabieg był celowy?

Mariusz Brzozowski: Tak. Chcieliśmy, żeby nazwa naszych perfum miała podwójne znaczenie, żeby nie była zbyt dosłowna. W rezultacie można ją czytać zarówno po angielsku, czyli jako „użyj mnie”, jak i po polsku, jako useme. Dla mnie ta nazwa jest swego rodzaju zaklęciem, czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym.

Marcin Paprocki: Można powiedzieć, że słowo UseMe to nasz autorski neologizm. Nazwa ta kojarzy mi się z imieniem kobiety-romantyczki, która z powodzeniem mogłaby się znaleźć w bajce „Alicja w Krainie Czarów”. Do podobnej koncepcji nawiązuje również flakon UseMe.

Olfaktoria: Kto go narysował? Z tego, co pamiętam, to specjalistą od rysowania jest Pan Mariusz.

Mariusz Brzozowski: Tak, to prawda, choć w tym konkretnym przypadku pracowaliśmy wspólnie, przy komputerze, także nikt z nas nie musiał rysować.

Olfaktoria: Czym się Panowie inspirowali projektując ten flakon?

Marcin Paprocki: Nie inspirowaliśmy się niczym konkretnym. Chcieliśmy, żeby flakon wyglądał jak rodem wyjęty z bajki. Wpadliśmy więc na pomysł, żeby przy korku wisiała kartka ze sznureczkiem. Tyle tylko, że to, co wymyśliliśmy, przypominało nam obraz czegoś, co już gdzieś wcześniej powstało. Dlatego ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.

Olfaktoria: Perfumy UseMe mają bardzo masywny korek. Odniosłam wrażenie, że jest on cięższy od samego flakonu.

Mariusz Brzozowski: Moim zdaniem ta masywność była tutaj wskazana. Sam flakon jest bardzo prosty i ascetyczny, więc ten korek stanowi dla niego świetną przeciwwagę.

Marcin Paprocki: Lubimy ciężkie przedmioty, podobnie jak lubimy takie konkretniejsze, porządniejsze flakony. To by było rozczarowujące, gdyby ktoś wziął do ręki flakon naszych perfum myśląc, że jest masywny, a potem okazałoby się, że to lekki, wypełniony powietrzem plastik.

Perfumy Useme Paprocki Brzozowski

Paprocki & Brzowoski UseMe

Olfaktoria: Prace nad zapachem trwały około roku. Jak wyglądał ten proces?

Mariusz Brzozowski: Nad zapachem pracowaliśmy wspólnie z Magdą. To ona była kompozytorką tych perfum. My byliśmy tylko tymi nosami naprowadzającymi. Ufaliśmy jej, zwłaszcza, że ma ona znacznie większe doświadczenie w dziedzinie tworzenia perfum niż my. Jednocześnie jednak zdawaliśmy się na swój własny gust. Na początku opowiedzieliśmy Magdzie, jak wyobrażamy sobie ten zapach. Jednym z naszych założeń było to, żeby w składzie zapachu pojawiły się takie składniki jak paproć i brzoza. Mamy roślinne nazwiska, więc chcieliśmy to wykorzystać. Aczkolwiek musieliśmy sobie również wyobrazić, że docelowo to nie my będziemy używać tych perfum, tylko kobiety, które są naszymi klientkami.

Marcin Paprocki: Pamiętam, że o tym, jak wyobrażamy sobie ten zapach, opowiadaliśmy Magdzie za pomocą różnych metafor. Chcieliśmy, by zapach był tajemniczy, urzekający i romantyczny, podobny do tworzonych przez nas ubrań. Na bazie naszych oczekiwań Magda dobierała składniki, a następnie przedstawiała nam je do oceny. Pokazywała nam różne próbki zapachowe, a my mówiliśmy, co nam się podoba, a co nie. Wszystko to odbywało się na zasadzie prób i błędów. Kiedy pod koniec wyklarowały się nam już trzy albo cztery zapachy, zorganizowaliśmy wśród naszych znajomych mini sondaż, w którym zapytaliśmy ich o zdanie. I wtedy wybraliśmy ostateczną kompozycję.

Olfaktoria: Niedługo minie rok od momentu, w którym perfumy UseMe ukazały się w sprzedaży. Czy w tym czasie usłyszeli Panowie jakąś opinię na temat tego zapachu, która szczególnie utkwiła Panom w pamięci?

Marcin Paprocki: Trudno podać jeden przykład. Generalnie podobały mi się wszystkie opinie pozytywne. Niewątpliwie jedną z najmilszych była opinia pracowników firmy rozlewającej nasze perfumy, którym tak spodobał się nasz zapach, że postanowili zatrzymać sobie jeden flakon u siebie na pamiątkę. Pamiętam też nieco dziwną opinię, która ukazała się w Wysokich Obcasach, a mianowicie, że UseMe pachnie jak… wykładzina w akademiku. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że każdy odbiera zapachy subiektywnie, to jednak wąchając UseMe w życiu bym nie pomyślał, że może on wywoływać takie skojarzenia. Kompletnie nie potrafię się do tego odnieść.

Mariusz Brzozowski: Dla mnie najmilsze są opinie, kiedy słyszę, że UseMe bardzo mocno odzwierciedla nas samych.

Olfaktoria:  Z czym osobiście kojarzy się Panom ten zapach?

Marcin Paprocki: Pierwsze wyobrażenie, jakie o nim miałem, to to, że jak go wącham, to że upadam w lesie na mech twarzą do przodu. Ludzie często nam mówią, że UseMe pachnie lasem. Aczkolwiek moim zdaniem nie jest to typowo leśny zapach.

Mariusz Brzozowski: Mnie się on trochę z rosą kojarzy… Taki mokry mi się wydaje.

Marcin Paprocki: Summa summarum mamy wrażenie, że nie powstał jakiś komercyjny zapach. Nie było to jednak naszym założeniem. Bardzo cieszy nas fakt, że wiele osób testuje ten zapach i mimo że w pierwszym momencie często nie są one do niego przekonane, to potem np. piszą do nas SMSa, żeby im go odłożyć albo po prostu po niego wracają, bo okazuje się, że bardzo ciekawie rozwija się on na ich skórze. Zaskakujące jest to, że kupują go również mężczyźni.

Olfaktoria: Czy od samego początku chcieli Panowie, żeby UseMe były stricte butikowym zapachem, czy też mają Panowie w planach sprzedawanie tych perfum na szerszą skalę?

Marcin Paprocki: Na razie nasze perfumy można kupić w naszym butiku w Warszawie, na stronie internetowej, a także w salonie i sklepie Fridge. Jednak w butiku trudno jest sprzedać zapach, zwłaszcza, jeśli jest on mało znany. Ja na przykład w życiu nie kupiłbym zapachu, którego nie znam. Dlatego owszem, mamy taki zamiar, aby sprzedawać te perfumy na szerszą skalę.

Olfaktoria: Planują Panowie reklamować ten zapach w prasie lub telewizji?

Mariusz Brzozowski: To nasze pierwsze perfumy, w związku z czym nie mieliśmy opracowanego biznesplanu, który by zakładał, że zrobimy kampanię reklamową, a następnie zaczniemy sprzedawać te perfumy w Sephorze, Douglasie czy jakiejkolwiek innej perfumerii. Stworzyliśmy jednak plakat reklamowy przedstawiający modelkę trzymającą w rękach boa albinosa (ten sam wąż pojawił się również w kampanii kolekcji Paprocki&Brzozowski na sezon wiosna/lato 2011- przyp.red.). Do wszystkiego dochodzimy metodą małych kroczków.

Perfumy Useme Paprocki Brzozowski reklama Róża Kopczyńska

Róża Kopczyńska na plakcie reklamowym UseMe 

Olfaktoria: Perfumy UseMe są dostępne aktualnie tylko w pojemności 50 ml. Czy planują Panowie stworzenie kolejnych lub wyprodukowanie produktów z linii uzupełniającej?

Marcin Paprocki: Chcielibyśmy poszerzyć ofertę o inne pojemności. Bardzo intrygują nas również perfumy w pomadzie – podobne do tych, które w swojej ofercie posiada marka Fridge. Nie myśleliśmy jednak o tym, by stworzyć produkty z linii uzupełniającej.

Olfaktoria: Do niedawna mieli Panowie dwa marzenia: otwarcie butiku oraz stworzenie własnych perfum. Oba udało się zrealizować. Pozostaje mi zatem chyba tylko zapytać, jakie marzenia mają Panowie dzisiaj?

Marcin Paprocki: Marzeń mamy bardzo wiele. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że udało nam się stworzyć tak piękne perfumy (nie mylić z wodą perfumowana czy toaletową). Mimo że powstały one z myślą o kobietach będących naszymi klientkami, to sami bardzo często ich używamy, zarówno w butiku jak i w naszym domu. A skoro zapach ten spotkał się z tak pozytywnym odzewem, to myślę, że jednym z kolejnych marzeń, które będziemy chcieli wprowadzić w życie, będzie to, by zacząć sprzedawać perfumy UseMe na szerszą skalę. Zgodnie z wyznawaną przez nas zasadą: małymi kroczkami, ale zawsze do przodu.

Podobał Ci się ten artykuł?

Jeśli tak, to zapisz się do mojego newslettera, aby otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach o perfumach i nie tylko. Nikomu nie ujawnię Twojego adresu!